środa, 22 lutego 2017

22.02.2017. Powitanie

Bardzo wcześnie budzi mnie modlitwa z pobliskiego meczetu. Taka tam egzotyka. Łóżko nie należy do najwygodniejszych, poduszka za wysoka, dosyć chłodno mi, nowe miejsce. Sen nie należał do głębokich. Ale wstałam rano z uśmiechem i radością. Gotowa zawojować świat J
Otrzymałam wiadomość na whatssappie od Atnhony. Good morning, how are you today, did you sleep well? Miło. Zapytał czy mogę się spotkać z manager-ką klubu ok 12:00. Odpowiedziałam że tak. Kierowca czekał już na mnie w recepcji. Gold`s Gym jest dużym klubem. Jak się dowiedziałam powstał w 2005r. jako pierwszy i przoduje nadal w swojej klasie fitness klubów. Chociaż warszawski Graviatan przewyższa swoją klasą, ten też jest ok. Są 3 poziomy. Oddzielne wejście dla kobiet i oddzielne na mężczyzn. Na 1 piętrze jest siłownia. Głównie maszyny, szatnie, mini barek z dobrym ekspresem kawowym J hyhy
Poznałam już wszystkie dziewczyny. Mam szkolenie z zakresu anatomii i ruchów funkcjonalnych. Wpierw teoria. Następnie krótki wstęp do fitnessu, w praktyce. Step i takie tam co się robi na fitnessie. Na drugim piętrze są sale do fitness, spinning i cardio. Na 3 jest taras, leżaki i basen z zajęciami aquaerobiku, stoliki. Fajne miejsce wypoczynkowo, relaksacyjne.

Zajęcia szkoleniowe skończyłyśmy po 16:00. Po 17:00 udałyśmy się z dwoma dziewczynami Rahaf i Nada. Obie z Arabii Saudyjskiej. Udałyśmy się do restauracji coś zjeść. Padło na chińszczyznę. Piękne wnętrze restauracji. Głodna wybieram zupę słodko – kwaśną z kurczakiem (nie mieli nic bez mięsa) i bambusa z grzybami w jakimś sosie. Potem supermarket abym mogła kupić jedzonko i trochę zobaczyć coś innego J
Ciekawostka. Robiąc zakupy padło na porę modlitwy. Zamknięto kasy, więc miałam ekstra parę minut na kolejny spacer między półkami. 
Produkty organic i vege w tym sklepie były drogie. Ogólnie dowiedziałam się że są bardzo drogie w porównaniu z cenami w PL. Ehh. Sałata również wydała mi się droga. 
Przelicznik waluty w PL i SAR (rial saudyjski) jest prawie taka sama. Można by powiedzieć że 1 zł to 1 rial. Liściaste warzywa to ceny powyżej 5riala i dochodziły do 10. Mnóstwo produktów nabiałowych i rodzajów sera, bogaty wybór daktyli, gatunków kawy, nawet w dużych workach.
To jakieś małe owoce smakują jak jabłka.



Widok z okna mojego pokoju hotelowego - Luxury Suit. Choć luxury ma tylko w nazwie:)
Zakupy w supermarkiecie.



Parę faktów, które się dowidziałam od rodzimych mieszkańców. Kobiety muszą nosić abaję, chusta nie jest wymagana. Nawet poruszając się po hotelu, chociażby do pokoju koleżanki obok. Większość pracowników stanowią mężczyźni (na kasach w sklepach i supermarketach, sprzątających pokład samolotu, obsługa hotelowa, kierowcy). Większość kobiet w Arabii Saudyjskiej pracuje, bo chce i musi. Nie każda ma bogatego męża. Rahaf z naszego zespołu instruktorek ma dziecko i jest niezamężna. Obie są po 30-stce i mieszkają w domu z rodziną w Abha.  Obie wyglądają co najmniej o 10 lat młodszych. Piękna, gładka cera. Przyjechały tutaj do Jeddach na szkolenie. Są oddzielnie miejsca dla kobiet i mężczyzn wszędzie. Zawsze ci powiedzą gdzie masz się kierować. Nawet autobusy na lotnisku były dwa i odbywała się selekcja. Rodziny razem. Mogę chodzić po ulicy jeśli zechcę. Ale nie chcę bo to ogromne miasto, łatwo się zgubić, mam za długą abayę, nie mam internetu aby sprawdzić nawigację, w grupie kobiet bezpieczniej i raźniej. Mam i tak zaplanowany tydzień na rozrywkę – plaża, więc wolę się skupić na nauce, bo czeka mnie egzamin. 
Dziewczyny są bardzo miło i pomocne. Spędziłyśmy fajnie czas na rozmowach w restauracji, supermarkecie i w pokoju hotelowym. Jesteśmy na tym samym piętrze. 

21.02.2017 Wtorek. Dzień wylotu z kraju

Wylot zaplanowany o godz. 09:50 z lotniska Chopena z Warszawy  z przesiadką w Qatarze. W Jeddah byłam o godz. 22:05. W hotelu grubo po północy.
Na warszawskim lotnisku biegłam do bramki. O mało nie spóźniłam się na lot. Upps. Za długo pozwoliłam sobie na przyjemności płynące z delektowania się picia kawy. Była to zresztą najdroższa kawa jaką zakupiłam w Warszawie (całe 19,99zł) Jak przystało na bizneswoman poszłam do Buisness Shark. To była jedyna knajpka mające w ofercie mleko sojowe. Jak się później okazało, jednak druga.



Na szczęście zdążyłam. Bieg na pokład samolotu mogę zaliczyć za odhaczony. Mój współpasażer okazał się panem rolnikiem, uprawiającym wiele gatunków zboża. Dał mi ciekawy wykład na temat rolnictwa w Polsce. Tak sypie się środki chemiczne i nawozy, które „sztuczne” mają jedynie w nazwie. Pochodzenia są mineralnego z wykopalisk (fosfor, potas, wapń).  Według niego ekologia nie istnieje, zaś zbyt dużo chemii na duże gospodarstwo nie opłaca się rolnikowi. Mówił o kosztach w milionach złotych. Po całej rozmowie z tym panem doszłam do wniosku, iż na szczęście Polska nie jest zagrożona środkami Monstato.  

Leciałam liniami Qatar w klasie ekonomicznej. Te linie w swojej ofercie mają oczywiście catering i napoje rozdawane o określonych porach. Jak  to u każdego przewoźnika bywa. Niezwykła obsługa. Zapytałam o wegańskie lub wegetariańskie i specjalnie dla mnie donieśli. Zapytałam także o herbatę zieloną. Powiedziała że później rozdają napoje ciepłe, ale zapisała sobie nr. Mojego miejsca i później od razu mi podali. To takie miłe. Przez ten przelot zdążyłam pogawędzić sobie, przespać się i obejrzeć film. Mieli bardzo interesujący repertuar i całkiem na czasie. Dodatkowo poduszeczki i kocyk J

Ponad chmurami

W chmurach
No i zadzwonić można





Na lotnisku w Qatarze uderzyło mnie jedno. Wszędzie białe sutanny. Mężczyźni poubierani w białe długie spódnice i zakryci szerokim szalem, spod którego wyłaniała się ich tors, oba wykonane z materiału przypominającego prześcieradło. Mnóstwo ludzi ogólnie sutannach, zarówno kobiety i mężczyźni. Byłam jedną z nielicznych ludzi a tym lotnisku ubraną normalnie, poza obsługą lotniska. Jednak największe moje zdziwienie wzbudził widok sokołów. Podróżujących w innym sposób niż przeznaczyła ich do tego natura J
Hej Sokoły omijajcie góry lasy doły. Lećcie liniami Qatar.



Wspomnę tylko słowo o bagażu. Miałam lot z przesiadką i na szczęście bagaż był transferowany do Jeddah bez mojego fizycznego udziału. Dla mnie to nie było oczywiste, bo wyobrażałam sobie że odbieram bagaż, jak wysiadam w Qatarze i znowu go oddaje do check-inu. Zawsze warto się zapytać J


Jeddah nocą. Apart nie oddaje piękna

Lepszy sprzęt

Toaleta na lotnisku. Były też normalne

Just me


Przylot do Jeddah godz. 22:05. Lot był krótki, ale zdążyłam obejrzeć ciekawy film J Tu zaskoczenie bo:
- skanowali mi odciski palców
- robili zdjęcie twarzy
- byłam jedyną kobietą i drugim obcokrajowcem o śniadej karnacji
- po otrzymaniu pieczątki przeszłam za bramkę po odbiór bagażu
- odbiór bagaży był zaraz za bramką
- dłużej wiózł nas autobus z płyty lotniska niż odbierałam bagaż
- od razu jak przeszłam za bramkę widziałam mój bagaż (w 2 minuty)
- mogłam zostawić walizki i udać się do toalety bez strachu że ktoś je ukradnie (miałam bagażowego)
- było mnóstwo bagażowych z wózkami oferujących pomoc wożenia za „co łaska”
- toalety z normalnym sedesem oraz ze z dziurą w dole, każdy z kranikiem w kabinie
- nie można było płacić bagażowemu w euro
- od odbioru bagażu do wyjścia główego było zaledwie parę metrów (zastanawiam się po co wzięłam bagażowego)
- po przekroczeniu drzwi wyjściowych – SZOK!!! Sami faceci, cała chmara, nie widziałam nic poza nimi. Zrobili tylko wąski przesmyk aby można było przejść. Jeszcze tylko czerwony dywan i poczułabym się jak prawdziwa gwiazda otoczona paparazzi.

Zaraz po przylocie wysłałam sms do Mr. Anthony z informacją, że już jestem. Spotkaliśmy się zaraz na wyjściu. Zaprowadził mnie do samochodu. Dał nawet abaję pożyczoną od polki, która pracuje w tej firmie Anety. Miło. Ciężko mi w tym stroju, gdyż jest o 2 rozmiary za długa i mi się wszędzie plącze. Wszyscy są tu bardzo mili i pomocni. Od razy pytam się o opcję śniadania. Z karty tego hotelu nic mnie nie zachęca. Dobrze że wcześniej zdążyłam zakupić owoce udając się w drodze do hotelu. Ustaliliśmy że następnego dnia odbiorą mnie ok 13:00 abym mogła odpocząć i się wyspać. 

Magiczne TAK

Wszystko zaczęło się od magicznego TAK.

Od jakiegoś czasu zajmowałam się tematem mindfulness, osiągnięcia równowagi i harmonii w moim życiu, regeneracji fizycznej i mentalnej, poprawy zdolności umysłowych. Słuchałam odpowiednie kanały na Youtube, dużo czytałam i praktykowałam. Próbowałam zrozumieć jak polepszyć sobie życie i jak osiągnąć wszystko czego zapragnę bez wysiłku. W głębi duszy wiedziałam że można otrzymać coś bardzo łatwo jeśli się w to wierzy i samo do mnie przyjdzie. Przestałam słuchać innych, którzy radzili mi co powinnam zrobić (znajdź lepszą pracę, znajdź męża, ogarnij się..bla bla bla).  Choć wiem, że ich dobre rady płynęły z dobroci i miłości ich serca. To jednak nie były dopasowane do mojego toku myślenia. Największy udział w zmianie mojego życia były nagrania Abrahama Hicksa. Jej słowa zawsze dodawały mi otuchy i wiedziałam że kroczę właściwą ścieżką. Było lato, byłam szczęśliwa. Codziennie rano i wieczorem praktykowałam krótką medytację z listą podziękowań za to i tamto… To daje ogromną dawkę pozytywnej energii. W trakcie medytacji moim celem było osiągnięcie emocji, które chciałam w sobie wyzwolić (tj. szczęście, radość, wolność, stabilizacja, spokój wewnętrzny, jasność umysłu, synchronizacja, opanowanie, równowaga, pewność siebie, pewność podejmowanych przez siebie decyzji, itd.). Trenowałam 3x dzienne na miarę własnych możliwości a nie na 100%, jeździłam na rowerze, który kocham,  pozwalałam sobie na krótkie sesje naświetlania słonecznego i nic nie robienia (ok. 20-30min lub dłużej w zależności od samopoczucia), jadłam dużo warzyw i owoców (Sezon letni), odpoczywałam i spałam.  Ograniczałam stres do minimum, dodatkowo dieta i suplementy  bogate w składniki obniżające kortyzol,  ruch fizyczny także ten na świeżym powietrzu, chodzenie boso raz w tygodniu (na działce lub nad wodą),  sen, woda i słońce. Przeznaczyłam wiele miesięcy na zebranie wiedzy, zrozumienie jej, wdrożenie jej w rzeczywistość, obserwacji co działa, dokonywaniu poprawek, itp. To był owocny czas.
Według wszelkich reguł zwiększających twój potencjał i umożliwiających ci osiągnięcia wszystko o czym zamarzysz i to bez wysiłku wynika, iż, jak mawiał Jezus „Proście, a będzie Wam dane”.  Abraham napisał o tym książkę „Ask and it is given”. Proste prawda. Pomódl się i czekaj na prezent. To działa, ale trzeba mieć wiarę i zaufanie do tego procesu.  Obecnie nazywa się to stanem flow. Gdy człowiek , jest spokojny, pokorny, oczekuje najlepszego, on po prostu wie, że tak będzie. To jest właśnie ten proces kreacji własnej rzeczywistości. To jest właśnie wolna wola. To jest właśnie bycie kowalem własnego losu. To jest branie odpowiedzialności za to co cię w życiu spotyka.
Moim celem było poprawa jakości życia. Lepsze zarobki, pozwalające mi żyć samodzielnie na takim poziomie, jaki chciałam mieć.  Nic w tym kierunku fizycznie nie robiłam. Praktykowałam jedynie spokój umysłu, uważność, kontrolę emocji. Skupiłam się na byciu szczęśliwą. To było moje zadanie na każdy dzień: DAILY JOY and HAPPINESS.
Wtedy otrzymałam meila z propozycją pracy za granicą na stanowisko trenera personalnego. Normalnie nie zwróciłabym na to uwagi i potraktowałabym jako spam. Jako niezależny trener personalny, freelancer otrzymywałam już różnego rodzaju propozycje współpracy od różnych firm. Jednak, że akurat byłam w wyśmienitym nastroju, zapytałam z ciekawości, jakie mają warunki.  Mimo całkiem dobrych warunków, nie byłam przekonana co do wyjazdu. Pertraktowałam dosyć długo o lepszą pensję i biłam się z myślami o podjęciu ostatecznej decyzji. Zdecydowałam się na 100% w momencie gdy byłam zupełnie zrelaksowana. Miałam zaufanie do siebie, świadomie i radością przyjęłam pracę w Arabii Saudyjskiej. Kraju, który uznany jest za najmniej przyjazny kobietom. Taki paradoks mojego życia.
Ale nie będę upiększać. Rzeczywistość niejako mnie zmusiła do wyjazdu. Niskie zarobki w kraju, nacisk w dużych kompleksach siłowni na "złapanie" klienta, brak świadczeń. W tej branży jak nie podziałasz samemu, to nie zarobisz. Pracując dla klubu, czy dla siebie i tak jesteś skazany na samodzielność i bycie freelancerem. Zgodziłam się również ze względów zarobkowych. Choć ważniejsze było dla mnie zmiana środowiska, miejsca zamieszkania szybko i od razu, rozwój zawodowy, ogólnie lepsze warunki. Wszechświat dał mi, więc to czego chciałam. Nie spodziewałam się, że przyjdzie to w taki sposób. 

Cała operacja wyjazdu kosztowałam mnie 6 miesięcy. Wielokrotnie rezydent – firma zatrudniająca mnie, wysyłała mi złe zaproszenie. Kobietom wystawia się inne niż mężczyznom. Starałam się również o wizą wielokrotnego wjazdu i na 180 dni, czyli najdłuższą jaką dają osobą wyjeżdżającym do tego kraju, po raz pierwszy.  W tym celu założyłam działalność gospodarczą w grudniu 2016r. Napisałam stosowne pismo delegujące w języku angielskim, zalegalizowałam je w Ministerskie Spraw Zagranicznych i Krajowej Izbie Gospodarczej, opłaciłam wszelkie opłaty wizowe (ubezpieczenie, formularz, inne)). Łącznie ok 700zł za papierkową robotę plus koszty związane z działalnością i życia. Wylot odbył się w lutym. Muszę przyznać, iż okres od września był dla mnie czasem trudnym emocjonalnie. Nie tylko ze względów finansowych, gdyż od września żyłam z oszczędności. Czułam się jak na kolejce górskiej. Przestałam ćwiczyć fizycznie siłowo, gdyż nie chciałam przeciążać systemu nerwowego i skupić się bardziej na rozluźniających aspektach. Nie rozpoczynałam nowych zajęć, które mnie bardzo interesowały. Po co kupować karnet jak za 3 tygodnie może mnie nie być. Myślałam. Niestety wystawienie zaproszenia przez rezydenta arabskiego, to czas ok 2-3 tygodni.  Był okres świąt i wszystko się przeciągało. Raz naciskali mnie na wcześniejszy termin, ja na późniejszy termin wylotu. Gdy jednak uległam, to przesunęli.  Zaś informacje dotyczące lotu otrzymałam niecały dzień przed odlotem.  Dla mnie była to nerwowa sytuacja, gdyż lubię być dobrze przygotowana. Na pół roku mam się spakować, nie wiem jaki przewoźnik, jakie warunki bagażowe, która godzina wylotu, załatwianie kierowcy na lotnisko itp. Na szczęście wszystko się udało. Firmę zawiesiłam i wyleciałam.